Szczotka przyszła w zeszły piątek. Używam jej od tamtej pory przy każdym czesaniu. W Internecie można przeczytać mnóstwo recenzji tej szczotki, większość głosi, że jest to produkt idealny. A jakie jest moje zdanie?
Na boku opakowania mamy zdjęcie i notkę od projektanta.
"I invented Tangle Treezer because tangles were not just a salon problem, but a global one. Colouring hair for 30 passionate years enabled me to identify and invent a true solution. Years of reseach and development led me to create a first never-seen-before detangling hairbrush. A hairbrush that looked different, felt different, so naturally performed differently. Now you have no excuse for bad hair days. Go on, change your hairbrush, not your lifestyle."
Mam falowane, niesforne włosy, które bardzo trudno rozczesać zarówno na sucho, jak i na mokro. Podeszłam do Tangle Treezera z pewną rezerwą, nie oczekiwałam cudów, a jednak - dostałam je. Szczotka wyrywa około 20 włosów rozczesując suche włosy rano i około 10 mokrych wieczorem. Nie jestem pewna, czy słowo "wyrywa" jest tu na miejscu - każdemu wypada dziennie do stu włosów, a skoro przy czesaniu znajdę na szczotce 30-50 dziennie (zależy, ile razy czeszę włosy), to chyba dobrze. Przynajmniej ja uważam, że tak, bo zwyczajną szczotką wyrywałam ich mnóstwo, sądzę, że co najmniej trzy razy tyle, pomimo używania kosmetyków, które miały pomóc przy rozczesywaniu.
Szczotka zwyczajnie nie szarpie włosów i tyle. Jakimś cudem radzi sobie nawet z moimi.
Martwiłam się odrobinę o to, że czesanie będzie niewygodne - szczotka zwyczajnie nie ma rączki, ale okazuje się, że trzyma się ją całkiem wygodnie.
Co więcej, można ją bez problemu myć - woda spływa między ząbkami, nie ma którędy wpłynąć do środka, a potem szybko wysycha.
Jedynym problemem dla mnie jest przenoszenie szczotki np. w torebce - boję się, że ją uszkodzę, bo ząbki są dosyć miękkie. Dlatego następnym moim zakupem będzie wersja Compact, niestety ta jest droższa, niż Salon Elite, którą mam.
Podsumowując - jest genialna, uwielbiam ją.:)
5/5 to jedyna ocena, którą mogę dać.
Teraz troszkę o moich włosach - byłam dziś u fryzjerki i podcinałam końcówki.
Zapuszczam włosy, więc chciałabym sprawdzać co jakiś czas, o ile urosły.
Dziś mają 28 cm po naciągnięciu (jak już pisałam, są falowane).
Wiem, że to niewiele, ale trzy lata temu obcięłam pół metra włosów, bo chciałam mieć krótką fryzurkę.
Ostatni raz obcięłam je naprawdę krótko w listopadzie 2011, czyli w niecałe dwa lata urosły prawie 30 cm (kilka razy przycinałam końcówki). To chyba nieźle. Następny pomiar w grudniu, może w styczniu.:)