niedziela, 19 stycznia 2014

Przecudowna o solarium.

Kochane moje!:)
Ostatnio jestem bez reszty pochłonięta przygotowaniami do studniówki, które teraz znacznie przyspieszyły, bo oto zostało do niej 12 dni! Jestem bardzo szczęśliwa, bo, jak na razie, nie zapeszając, wszystko idzie po mojej myśli - ćwiczę od września, więc figurę mam mega, w tym tygodniu odbieram sukienkę od krawcowej, ale na ostatniej przymiarce mogłam sprawdzić, że wyglądam w niej wspaniale, tańczę walca w białej sukni do ziemi, tańczę poloneza na samym początku, no i... jestem opalona.:)
Słuchajcie, wiem, że wiele z Was uważa, że solarium to taka trumna za życia. Też tak sądzę, ale uważam, ze studniówka, to tak wielkie wydarzenie, że dobry wygląd jest wart każdych poświeceń. Do tej pory byłam na trzech seansach po 5 minut i jestem już w miarę zadowolona z koloru mojej skóry, więc wybiorę się tam jeszcze tylko dwa razy, myślę, że na 12 minut łącznie.
Kiedy szłam tam pierwszy raz miałam wiele obaw i pytań, ale wstydziłam się je komukolwiek zadać, więc teraz napiszę o tym wszystkim, aby rozwiać wątpliwości dziewczyn, które nie wiedzą, jak się za to zabrać, a chciałyby.
Po pierwsze, bałam się zamknąć w tej komorze (byłam na solarium leżącym), ale w trakcie okazało się, że to bardzo przyjemne. Mi dało dużą dawkę pozytywnej energii, której brakuje, kiedy za oknem szaro.
Poza tym, do solarium nie używamy kremów z filtrem, bo po prostu nie będziemy miały efektów. Ja nie smaruję się niczym, ale wiem, ze są dostępne specjalne kosmetyki, które przyspieszają opaleniznę. Jedynie na twarz i tatuaże używam kremu z filtrem 30. Wcześniej zmywam cały makijaż.
Opalam się bez stanika, oczywiście można całkowicie zrezygnować z bielizny, bo solarium jest dezynfekowane, ale ja nie mogę się przekonać - boję się, że mogę się czymś zarazić.
Po powrocie do domu przecieram całe ciało chusteczkami nawilżanymi (takimi dla dzieci), bo na skórze zostaje dziwny zapach, a później smaruję się cała balsamem regenerującym. Nie zauważyłam, aby moja skóra była bardziej przesuszona.
Po owych 15 minutach dotychczas spędzonych w solarium nie stałam się pomarańczowa, ani nawet ciemnobrązowa, choć szybko się opalam. Moja opalenizna jest lekka, ma naturalny kolor, dokładnie taki, jak po opalaniu na słońcu, nie wygląda sztucznie. Chociaż, dla pewności, dzień po każdej wizycie pytam rodziców lub chłopaka, czy powinnam iść się opalać jeszcze - oni są bardziej obiektywni, a ja chcę wyglądać naturalnie.
Oczywiście, pamiętam, że solarium jest niebezpieczne i po studniówce zaprzestanę przyjaźni z nim na długi czas, ale nie uważam też, że te kilkanaście minut, to coś złego. Dopóki nie jestem pomarańczowa, jestem zadowolona.:)

3 komentarze:

  1. mam dokładnie takie samo zdanie o solarium co ty :))) ja co prawda korzystałam z niego przez zalecenie lekarza, ale było to połączenie czegoś miłego z pożytecznym :)))
    // klikniesz na moim blogu w baner sheinside?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jakoś nie mogę przekonać sie do solarium zwłaszcza że lubię się opalać. Jednak lubię swoją bladość i przy tym zostanę ;-)
    No to tylko życzyć udanej studniówki ! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie to napisałaś.

    Zapraszam do mnie, za każdą obserwacje sie odwdzięczam.
    http://kaschaundkascha.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń

*Dziękuję za komentarze - jest to dla mnie bardzo ważne:)
*Za każdy komentarz odwdzięczam się (oprócz tych w stylu "Fajny blog.")
*Dziękuję za obserwację, jest duże prawdopodobieństwo, że również zaobserwuję Twojego bloga, ale napisz w komentarzu jego adres.