piątek, 12 lipca 2013

Piątek.


"Bo życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić."

Jestem bez reszty zaczytana w "Chustce", a w wolnych chwilach zaglądam do książki od biologii. Naukę teorii do prawka na razie sobie darowałam, bo wewnętrzny mam dopiero pod koniec miesiąca, więc zdążę.
Wczorajszy wypad na galerie i do McDonalda z bratem i Gabrielem wspominam bardzo przyjemnie. Rany, jak ten mój facet jeździ! Genialny jest, aż trochę mu zazdroszczę. Żebym ja tak kiedykolwiek jeździła. Cóż, zostało mi jeszcze 12 godzin w ramach kursu, może dostanę olśnienia. Mój talent do jazdy jest jak dopust boży.
Jestem wykończona - w poniedziałek powinnam była dostać okresu, ale nie nadszedł, więc od wtorku do dziś rana brałam po 3 tabletki Luteiny dziennie. Nienawidzę jej smaku, strasznie chce mi się po niej rzygać.
Dziś od rana zwijam się z bólu, teraz jest troszkę lepiej, od rana biorę jakieś przeciwbólowe świństwa.
O 13:30 przyszedł do mnie Gabriel. I wiecie co? Jest skuteczniejszy, niż Nospy, Apapy, Panadole i wszystkie inne razem wzięte. Taka lecznicza przytulanka. Akurat trafił tez na burzę, więc pełnił funkcję również przeciwstrachowej przytulanki. Kochany jest.:)

Kochani moi, dziękuję Wam za liczne nominacje, ale niestety, nie mam czasu uczestniczyć w tych zabawach, za co Was bardzo przepraszam:)

3 komentarze:

  1. Fajnie jest mieć kogoś takiego blisko siebie, jak w Twoim przypadku jest to Gabriel ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie jest mieć kogoś takiego :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie jest mieć taką bliską osobę :)

    OdpowiedzUsuń

*Dziękuję za komentarze - jest to dla mnie bardzo ważne:)
*Za każdy komentarz odwdzięczam się (oprócz tych w stylu "Fajny blog.")
*Dziękuję za obserwację, jest duże prawdopodobieństwo, że również zaobserwuję Twojego bloga, ale napisz w komentarzu jego adres.