wtorek, 12 listopada 2013

Filmy.

Zauważyłam, że temat Oświęcimia się Wam nie podoba, chociaż może nie nie podoba, co nie trafia w to, czego teraz oczekuje się od blogów - zauważyłyście same, że trudno jest spotkać blog, na którym autorka nie pisze o ubraniach, kosmetykach i darmowych próbkach. Ja również często o tym piszę, ale z założenia mój blog miał być inny - miał to być pamiętnik, miejsce na przemyślenia, na wyrażenie moich poglądów i chcę do tego wrócić - choćby kosztem części Czytelników.

Dziś chciałabym namówić Was do obejrzenia dwóch filmów związanych z obozami koncentracyjnymi. Być może jeszcze przez jakiś czas ta tematyka będzie utrzymywać się na moim blogu, ale jest ona dla mnie ważna. Być może widziałyście już te filmy, szczególnie pierwszy jest znany, ale jeżeli jeszcze ich nie znacie, to może właśnie najwyższa pora.

1. Chłopiec w pasiastej piżamie.

Jest to historia Bruna, 8-letniego Niemca, który zaprzyjaźnia się ze swoim rówieśnikiem, Żydem, przebywającym w obozie zagłady. Ojciec pierwszego z chłopców jest jest komendantem obozu, lecz jego rodzina nie wie, co dokładnie dzieje się w tamtym miejscu. Kiedy prawda wychodzi na jaw, żona mężczyzny jest przerażona, chce jak najprędzej wyprowadzić się stamtąd razem z dziećmi, ale wtedy jest już za późno - Bruno przedostaje się do obozu.
Film jest bardzo poruszający - obaj chłopcy nie wiedzą, co tak na prawdę dzieje się w obozie, myślą, że to zabawa. Szczególnie tragiczne zakończenie jest bardzo wymowne - pokazuje nam, że wszyscy ludzie są równi.

Napisałam kiedyś na język polski artykuł, który oparłam na wydarzeniach z filmu. Chodziło mi o przedstawienie tej sytuacji z perspektywy żony. Szkoda, że wyrzuciłam już zeszyty z gimnazjum, bo mogłabym go poprawić (tzn. prawdopodobnie, bo skoro dostałam 6, to nie wiem, czy byłoby co poprawiać, ale teraz jestem 5 lat starsza, więc pewnie nie podobałoby mi się to, co napisałam wtedy) i opublikować, nawet na blogu - a nuż znalazłaby się chociaż jedna osoba chętna go przeczytać.:)

2. Życie jest piękne.

No cóż, Kochane moje, mamy tu komedię. Tak, komedię i to całkiem dobrą. To znaczy śmiałam się i śmiałam, dopóki nie wywieźli ich wszystkich do obozu.
Za co polubiłam ten film? Jest stary, ale na poziomie. Jest naprawdę śmieszny, chociaż wiedząc, co się za chwilę stanie, trudno jest się śmiać. Uwielbiam głównego bohatera. Lubię dobre zakończenia.
O co chodzi? Guido Orefice, główny bohater, zakochuje się w Dorze. Oczywiście po drodze przytrafia mu się mnóstwo zabawnych sytuacji. Niestety, ich sielanka trwa krótko - Guido, ze względu na swoje żydowskie pochodzenie zostaje zesłany do obozu wraz z synem. Dzieje się to w dniu urodzin chłopca. Ojciec nie chce, aby syn dowiedział się prawdy o obozie, więc wmawia chłopcu, że obóz to wielki plac zabaw, a za każdą zabawę dostaje się punkty - kto pierwszy zdobędzie 1000 punktów, wygra czołg. Chłopiec godzi się na to, że musi ukrywać się całymi dniami w baraku. Ostatecznie czeka go słodko-gorzkie zakończenie, bo dostanie czołg i odnajdzie matkę, ale jego ojciec umrze.
Szczerze mówiąc, nie jestem przekonana co do pomieszania humoru i śmierci, ale muszę przyznać, że film mi się podobał. Nie przekonają się do niego na pewno Ci, którzy oczekują od takich filmów dokładnego odzwierciedlenia historii, bo po prostu, lekko mówiąc, historia została trochę naciągnięta.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Wizyta w Oświęcimiu.


Kochane moje Słoneczka, wiem, że Was zaniedbuję, ale ostatni tydzień minął mi bardzo szybko, poza tym listopad działa na mnie depresyjnie. Utożsamiam się ostatnio z dekadentami, ciągle jestem smutna i rozdrażniona, w dodatku dostałam okresu. Staram pocieszać się ćwiczeniami i czekoladą, ale niewiele pomaga. Jestem zwyczajnie przemęczona, na nic nie mam czasu, a bieżący tydzień nie zapowiada się wcale łatwiej.

W zeszłym tygodniu byłam na wycieczce: Wadowice-Oświęcim-Kalwaria. 12 godzin spędzonych w autobusie działało na moją chorobę lokomocyjną jak płachta na byka, ale nie porzygałam się pomimo zjedzonego obiadu, mnóstwa przekąsek i silnych emocji. Zgadnijcie, co głównie je wywołało? No obóz oczywiście. Do dziś jeszcze do końca się nie pozbierałam.
Przed wycieczką byłam pełna obaw - czy ja się tam aby nie popłaczę? Czy nie będzie to w pewnym sensie dla mnie krępujące? Jestem bardzo wrażliwą osobą, jednak nie mogłam się popłakać. Klimat tego miejsca tak mnie przytłoczył, że byłam jak we śnie przez całe zwiedzanie. To było tak silne, że nie byłam w stanie się popłakać. Kolejne wystawy, kolejne baraki, kolejne prochy ludzi pod naszymi stopami, ściana śmierci, maleńkie ubranka, stosy butów... Nie ma słów, którymi można byłoby wyrazić to, co czuje się chodząc po tamtym miejscu; oddychając tamtym powietrzem będąc wolnym, ale mając wielką wyobraźnię, która pozwala zobaczyć wszystko, co się tam działo. Jest to doświadczenie, które właściwie przeżyte zmienia człowieka. To miejsce mówi "Zatrzymaj się. Pomyśl sobie, że to, co Ty czujesz jest niczym, a Twoje problemy są maleńkie i nic nie znaczące przy tym, co tutaj się wydarzyło. Jesteś tylko kroplą - i tak umrzesz.", ale potem, kiedy już wychodzisz, kiedy musisz wrócić do zwyczajnego życia, a baśniowa otoczka tego miejsca rozpływa się możesz pomyśleć "Oni już nie żyją, ale Ty wciąż żyjesz. A póki żyjesz, możesz coś zmienić, więc rusz dupę i doceń to, co masz.".
W moim nic nie znaczącym odczuciu mniemam, że każdy, nie tylko Polak-Patriota powinien odwiedzić obóz koncentracyjny, nie ważne, który.



Oba zdjęcia są moje.

wtorek, 5 listopada 2013

Oceny.

Kochane moje, sprawdziłam dziś, jakie mam oceny i zapiszę je sobie tutaj (a przy okazji trochę się pochwalę).

polski: 5, 5, 5, 4, 3
matematyka: 4, 4, 4, 4
angielski: 5, 5, 5, 5, 5
biologia: 5
w-f: 6

Po czym można wywnioskować, że najgorzej idzie mi z polskiego.:D Nie martwicie się, poprawię to wszystko, będę miała 5 na koniec roku.:)


piątek, 1 listopada 2013

Podsumowanie października. / Plany na listopad.

Uch, jakże szybko zeszły miesiąc nam minął!:)
Jak stoimy z wypełnieniem postanowień?


  1. Co najmniej 5x różaniec. Minus. Wielki. Po prostu ostatnio nie mam ochoty na uduchawianie się.
  2. Co najmniej 10 treningów z Chodakowską. Zaliczone.
  3. Co najmniej 1 trening na placu zabaw. Dupa - mój plac zabaw się do tego nie nadaje, ale za to byłam pobiegać.
  4. Wypróbować A6W. Sprawdziłam, spodobało się. Dziś zaliczyłam 6. dzień.
  5. Prowadzenie dziennika treningów. Plus. Zapisałam każdy dzień.
  6. Co najmniej jeden film po angielsku. Chyba jakiś oglądałam, ale nie pamiętam.
  7. Trzymać oceny na znośnym poziomie. Jest dobrze. Bardzo dobrze.:)
  8. Ogarnąć prawo jazdy. No cóż, nadal wożę się L-ką.
  9. Być szczęśliwą. Cały miesiąc? 70% szczęścia.
Już niebawem podsumowanie kolejnego, już drugiego miesiąca ćwiczeń, oczywiście ze zdjęciami i motywacją dla Was.:)

Postanowienia i lista najważniejszych zadań na listopad (w sumie się nie zmieniają, ale napiszmy).
  1. Ćwiczenia:
    *kontynuacja A6W,
    *treningi z Ewą,
    *wszystkie w-fy
  2. Zdać prawo jazdy. Bo potem święta, śnieg, polonez, próbne matury. I nie będzie na to czasu.
  3. Utrzymać poziom ocen taki sam, jak w październiku (bo trudno o lepsze).
  4. Bardzo się starać na próbach poloneza.
  5. Kupić materiał na sukienkę.
  6. Być dobrą dla Gabriela. Bo jak na razie jestem złą.
  7. I to, co zwykle: być szczęśliwą. Mieć w dupie kompleksy, konkurencję, kanibalizm. Być najlepszą dla siebie, nie dla innych.
Tym optymistycznym akcentem (zdaniem, które powinno być mottem każdej z Was na kolejny miesiąc), kończę notkę i lecę komentować blogi.