niedziela, 30 czerwca 2013

18.!:)

Haa, Przecudowna dziś świętuje!:) Kochani moi, jestem już strasznie stara, ale mam śliczny tort i piękne prezenty. Rodzinka zjeżdża się po południu, z czego nie cieszę się jakoś szczególnie, bo myślałam, że spędzę miły wieczór z rodzicami, bratem i Gabrielem... Ale cóż, będę mogła przynajmniej pokazać moją ekstra nową sukienkę!:) Oprócz tego jestem przeziębiona w cholerę, prawie wcale nie mogę mówić, nie wspominając już o śpiewaniu, a ja tam lubię sobie pojęczeć.:)
To może teraz lista prezentów?

  • Laptop, który dostałam już kilka miesięcy wcześniej.
  • Tatuaże też były prezentem od Rodziców.
  • Wczoraj dali mi [Rodzice] jeszcze symbolicznie ślicznie przystrojony koszyczek z cukierkami, a także organizują owe party (wątpliwą niespodziankę).
  • Pieniądze i kartka - Babcia i Dziadek.
  • Opłacony kurs na prawo jazdy - Babcia nr 2.
  • Pierścionek (cudeńko!) i kartka od Gabriela.
  • Perfumy z Playboy'a i kartka od Brata (na kartce jest również podpisany mój pies - Felix).
  • Całe szczęście to jeszcze nie koniec, bo potem zawitają do mnie chrzestni.
Dlaczego nie organizuję 18-stki dla przyjaciół? Cholera, po prostu nie mm ochoty patrzeć na te fałszywe mordy. Poza tym, od około tygodnia jestem przeziębiona i za cholerę mi nie przechodzi.
Mam nadzieję, że dziś rodzinka nie zasiedzi się u mnie, bo jutro mam jazdy o 8 rano, wolałabym być wyspana. Całe szczęście przeziębienie jest dobrą wymówką od picia alkoholu - nienawidzę szampana.

piątek, 28 czerwca 2013

Odrobina wolności.

Nareszcie wyszłam ze szkoły, zaraz po otrzymaniu świadectwa ze średnią 4,38 i, dzięki Bogu, nie będę musiała tam wracać przez kolejne dwa miesiące. Dlaczego moja średnia jest względnie niska, pomimo tego, że lubię się uczyć? Odpowiedź jest prosta - zupełnie przestało zależeć mi na ocenach - a w trzeciej klasie i tak wyciągnę na pasek. Po prostu uważam, ze świadectwo z drugiej klasy schowam do szafki i nigdy więcej nie będę go oglądać, więc po co mam męczyć się z ludźmi, którym i tak nie da się dogodzić? Oczywiście nie wszyscy nauczyciele tacy są, zdarzają się wyjątki, ale znam też takich, którzy wcale nie oceniają po wiedzy, a po swoich sympatiach. Niestety tych drugich również spotykam na swojej drodze. Nie jestem Don Kichotem i nie będę walczyć z wiatrakami. Zacznę to robić dopiero po wakacjach.
Nie mam planów na wakacje, jeśli chodzi o wyjazdy. Na pewno będę się uczyć - matma i biologia to podstawa. Przeczytam też trochę książek. Chwilę temu skończyłam "Trans-Atlantyk" i nadal namawiam Was do przeczytania. Mam zamiar biegać i spędzać sporo czasu z moją chrześnicą (dziś kończy miesiąc - prawdziwie pocieszne stworzenie). Może nawet zdążę zdać egzaminy na prawo jazdy przed końcem wakacji. Jak widzicie - będę się doprawdy doskonale bawić.
Zapowiada mi się lato odrobinę samotne, z książką i laptopem. To dobrze, lubię tak odpoczywać. Normalnie nie jestem sama, ale Gabriel zostawia mnie na kilka tygodni samą w naszym małym miasteczku, a nie ma tu wielu rozrywek. Właściwie jedynymi jest dzień targowy i msza w niedzielę... Tyle że samotnej, ładnej dziewczynie może się wiele ciekawych rzeczy przydarzyć nawet w takiej dziurze.

czwartek, 27 czerwca 2013

Moja obawa.

Dzisiejszy dzień jest cudowny, być może dlatego, że w moim życiu jest mało takich dni. Ubiegłej nocy miałam nachodzące na siebie trzy sny, które spokojnie można nazwać snami szaleńca, ale chyba mi służą, bo spałam do 9:30 (u mnie to wielka rzadkość, zazwyczaj budzę się około 5:00-6:30. Nie, nie mieszkam na wsi, nie muszę dojeżdżać do szkoły, ani sprzątać po zwierzętach każdego ranka. Po prostu tak mam.). Jako że nie mogłam wyleżeć drugiego dnia z kolei w łóżku (jestem przeziębiona), ogarnęłam trochę pokój i wzięłam się za Trans-Atlantyk. Jestem w połowie, ale już teraz muszę Wam powiedzieć, że jest to świetna książka. Niestety, wielu ludzi nie wie, jak dużo traci, nie czytając lektur... Oczywiście ja nie skupiam się wyłącznie na lekturach, ale muszę przyznać, że żadna książka, którą musiałam przeczytać w liceum, nie była bezwartościowa, a wręcz większość podobała mi się. Podsumowując - polecam Trans-Atlantyk. Czytajcie.
Właśnie wyszłam spod prysznica, wydepilowałam nogi (nie wiem, czy te moje włoski są zmutowane jakieś, czy producenci plastrów i depilatorów kłamią, ale muszę depilować nogi dużo częściej, niż co 4 tygodnie, a nie mam jakiegoś wybujałego owłosienia...) i zakręciłam włosy na opasce, aby w miarę dobrze wyglądały na jutrzejszym zakończeniu roku szkolnego.



Robię to dokładnie tak, jak dziewczyna na filmiku, tyle że nie używam pianki do włosów, bo moje naturalnie się falują i nie potrzebują dodatkowego utrwalenia. No i mam opaskę w panterkę.:)


Przejdźmy do zamierzonego tematu notki.

Nie chciałabym, abyście wyobrazili sobie mnie jako brzydką, a tak mogłoby być po przeczytaniu całego posta. Bo właściwie to jestem ładna. Teraz uruchomcie powoli swoją wyobraźnię i wyobraźcie sobie mnie. Takie maleństwo, którym chciałoby się zaopiekować (w każdym możliwym tego słowa znaczeniu), ze średnio długimi włosami o niezidentyfikowanym kolorze (doszłam do wniosku, ze jeszcze chwilę, a ludzie bd brać moje odrosty za ombre w 15 odcieniach), układającymi się w miękkie fale, czasem upięte w luźny koczek lub spięte wielką kokardą (w tzw. bad hair days), dosyć ciemna karnacja, prawie pozbyty trądzik (powiem Wam, jak to zrobiłam w następnej notce), którego już prawie wcale nie widać spod makijażu, ciemnobrązowe oczy, nogi podobno o idealnych proporcjach, choć trochę krótkie, bo przecież jestem niska i płaski brzuch, który w przeszłości wyglądał lepiej, ale przez zimę się zapuściłam. Można podsumować jako ogólnie ładna
Dodajmy do tego to, że jestem odrobinę zbyt wredna, zbyt krytyczna i właściwie to jestem flirciarą... No i można sobie łatwo wrogów znaleźć. Nieważne. Chodzi o to, że jest wiele chwil, kiedy wcale tego nie odczuwam, wiecie, że właściwie to nie mogę narzekać na wygląd i wszystko inne, bo przecież i w szkole dobrze idzie, i kontakty z innymi ludźmi są na zadowalającym mnie poziomie. Kiedy przypomnę sobie złe rzeczy, czasem zupełne błahe, mam ochotę kogoś zabić, a już na pewno na kogoś nakrzyczeć. Dzieje się tak wtedy, gdy czuję się niedoceniana lub wydaje mi się, że Gabrielowi podoba się inna, albo kiedy czuję się wybrakowana (chodzi mi o moje cycki, które w gruncie rzeczy lubię), lub kiedy coś mi zupełnie nie wychodzi, a przecież muszę być perfekcjonistką. Na niektóre z tych przykładów nie mam wpływu, więc zwijam się w kłębuszek (ach, jakaż maleńka wtedy muszę być) i staram się uświadomić sobie przemijalność uczuć. Nie zawsze to pomaga, bo czasami przypominam sobie o tej regule zbyt późno i muszę brnąć w negatywne uczucia dalej, ale niczego lepszego do tej pory nie wymyśliłam. Nie wiem, czy tylko mi, ale zemsta nie pomaga. Właściwie przypominam sobie tę jedną jedyną sytuację, kiedy z premedytacją zrobiłam coś Gabrielowi, kiedy mnie zranił, no i muszę przyznać, ze cieszyłam się zemstą bardzo krótko. Okazało się, że lecąc w ramiona mojego eks wyrządziłam wiele szkód - czułam się jak zdzira, zrobiłam coś gorszego, niż Gabriel, no i zraniłam kumpelę, która podkochiwała się właśnie w tamtym chłopaku. Ale staram się też widzieć dobre strony mojego zachowania - cholera, zrobiłam błąd, ale czegoś się nauczyłam i raczej nie spróbuję czegoś takiego w przyszłości. Chyba, że znów zrobię coś pod wpływem uczuć, co troszkę mnie usprawiedliwia.
Co to wszystko powyżej ma do tytułu notki? Cholera, po prostu się boję, że nie jestem/będę wystarczająco dobra, aby być dalej dziewczyną Gabriela, zaprojektować idealna sukienkę na studniówkę, zdać dobrze maturę i dostać się na psychologię.

Tutaj chyba najlepszym rozwiązaniem będzie przypomnienie sobie cytatu:
"Żyj tak, aby każdy dzień był Twoim najlepszym, a nie będziesz musiał martwic się o przyszłość."
Nie chcę chwalić dnia przed zachodem Słońca, ale jest naprawdę dobrze.

środa, 26 czerwca 2013

Witajcie!

Pisanie pierwszej notki nigdy nie szło mi dobrze, a musicie uwierzyć, że usunęłam już kilka blogów. Nie ważne.
W każdym bądź razie - jestem. Przesłodka, prawie 18-letnia, w tej chwili z gorączką. W trakcie kursu na prawo jazdy (załapałam o co chodzi po 8 godzinach, ale teraz już jakoś jadę - nie śmiejcie się). W szczęśliwym związku (już prawie 4 lata), niebawem czeka nas pierwsze dłuższe rozstanie, ale o tym później. Oprócz Gabriela (mój chłopak), kocham również mojego psa - Felixa, a moją najświeższą miłością jest moja 4 tygodniowa chrześnica - Łucja. Uwielbiam tatuaże. Kiedyś kochałam również kolczyki, ale mi przeszło. W sumie to bardzo dobrze, bo słabo się goiły. Z tatuażem, który zrobiłam w styczniu, było dużo lepiej. Po tygodniu był całkowicie wygojony. Oczywiście nie jest to ostatni raz, kiedy odwiedziłam salon tatuażu, ale na kolejną dziarę postanowiłam poczekać. Co jeszcze? Jestem pracoholiczką. Dziś przeczytałam "Moralność pani Dulskiej", wczoraj zrobiłam pół ćwiczeniówki z polskiego (tak dla sportu, ta książka nie jest obowiązkowa), byłam też w bibliotece po kilka lektur do rozszerzonej matury, które mam zamiar skończyć do 3 lipca (najpóźniej). W międzyczasie, od 1 lipca, powtarzam teorię do egzaminu na prawo jazdy. Potem trochę daruję sobie lektury, przejdę na biologię, zrobię też kilka arkuszy z matmy. To chyba tyle planów na lipiec. No i oczywiście będę biegać. I jeździć L-ką. Bo muszę być perfekcyjna.
No cóż, chyba przedstawiłam Wam już taki ogólny zarys mojej osoby. Od jutra biorę się za pisanie normalnych postów na blogu. Bo wiecie - pierwsze notki są do bani.